W sieciach franczyzowych funkcjonuje już ponad 43 tys. sklepów spożywczych oraz ponad 3 tys. drogerii – wynika z raportu Akademii Rozwoju Systemów Sieciowych (ARSS). Mimo koronakryzysu sieci FMCG rozwijają się prężnie, gdyż to właśnie dzięki przynależności do nich małe sklepy są w stanie dynamicznie reagować na zmieniające się otoczenie rynkowe i oczekiwania klientów.
Liczba sklepów spożywczych i chemiczno-kosmetycznych działających w Polsce z roku na rok topnieje, na koniec ubiegłego roku było ich ok. 95 tys., w tym ok. 8 tys. drogerii*. Detaliści z branży FMCG już od ponad dwóch dekad toczą trudną walkę o klienta z międzynarodowymi sieciami, takimi jak Lidl, Biedronka czy Rossmann. Prawa rynku są nieubłagalne – najmniejsze, niezależne sklepy z niego wypadają. Dlatego te, które wciąż mają potencjał, by nadążyć za zmianami, coraz chętniej dołączają do sieci franczyzowych.
- Jeszcze siedem lat temu w sieciach franczyzowych było zrzeszonych ok. 27 tys. sklepów spożywczych i ok. 1,6 tys. drogerii. Dziś jest to odpowiednio 43 tys. i ponad 3 tys. Tak duży przyrost liczby zrzeszonych placówek nastąpił przy jednoczesnym spadku ogólnej liczby sklepów działających w tych branżach. Konsolidacja na rynku detalicznym FMCG w Polsce postępuje w szybkim tempie. Dołączenie do sieci jest dziś dla niezależnych sklepów właściwie jednym sposobem na przetrwanie na rynku – mówi Andrzej Krawczyk, partner zarządzający w Akademii Rozwoju Systemów Sieciowych.
Śledzenie trendów to podstawa
Epidemia koronawirusa w Polsce nie zmieniła diametralnie trendów rynkowych w branży FMCG, lecz w dużej mierze wzmocniła te, które rysowały się na horyzoncie już od pewnego czasu. Należy do nich zaliczyć m.in. rozwój e-handlu, rosnącą sprzedaż produktów marek własnych oraz zdrowych produktów, w tym eko i bio, a także słabnącą pozycję hipermarketów przy jednoczesnym wzroście zainteresowania ze strony klientów zakupami w pobliskich dyskontach, supermarketach oraz sklepach convenience.
Nie zmieniły się też plany rozwoju większości sieci FMCG. W wielu przypadkach wręcz zwiększyło się zainteresowanie współpracą z nimi. Nawet przedsiębiorcy niezwiązani wcześniej z tą branżą szukają dziś w niej szansy dla siebie. Organizatorzy wiodących sieci franczyzowych, jak np. Grupa Eurocash, Żabka czy Stokrotka zauważają zainteresowanie współpracą ze strony osób związanych np. z branżą gastronomiczną oraz tych, które w wyniku pandemii straciły źródło dochodu.
Rozwój wielu sieci franczyzowych z branży FMCG ukierunkowany jest przede wszystkim na przyłączanie działających sklepów, ale nie brakuje też takich, które są w stanie wprowadzić w meandry tego biznesu nowego inwestora. Osoby prowadzące własny sklep wciąż chętniej przyłączają się do sieci, które dają im stosunkowo dużą niezależność, działające na zasadzie tzw. miękkiej franczyzy.
– Jako główną korzyść z przynależności do sieci niezależni detaliści wciąż postrzegają lepsze warunki handlowe. Tymczasem w obecnej sytuacji może to być za mało. Liczy się także dostęp do szeregu innych narzędzi, które mogą podnieść ich konkurencyjność np. analiz rynkowych czy rozwiązań opartych na nowych technologiach, takich jak platformy zakupowe online z dostępem do setek tysięcy produktów, kasy samoobsługowe czy systemy CRM – wyjaśnia Marta Krawczyk, redaktor naczelna dwumiesięcznika „Franczyza & Biznes”.
Najwięksi coraz więksi
Do inwestowania w nowoczesne rozwiązania niezbędna jest jednak odpowiednia skala działania. Dlatego liczba niewielkich, samodzielnie funkcjonujących sieci maleje. Są one przejmowane są przez większe podmioty. Często w ramach jednej grupy funkcjonuje kilka sieci. Z danych ARSS wynika, że ponad 50 wiodącymi sieciami franczyzowymi w branży FMCG (o liczbie sklepów min. 100) zarządza 34 franczyzodawców.
Największym z nich jest Grupa Eurocash, która w ramach 11 sieci sklepów spożywczych i drogeryjnych zrzesza ponad 16 tys. punktów handlowych. Są wśród nich zarówno sieci tworzone przez Eurocash od podstaw, w tym abc (blisko 9 tys. sklepów) czy Delikatesy Centrum (ponad 1,5 tys. sklepów), jak i pozyskane w wyniku przejęć, m.in. Lewiatan (3,2 tys. sklepów), Euro Sklep (ponad 400 sklepów), PSD Gama (ponad 600 sklepów) czy Groszek (ponad 1800 sklepów). Portfolio uzupełniają takie koncepty jak abc na kołach – mobilne sklepy obsługujące tereny wiejskie funkcjonujące na zasadach agencyjnych, markety alkoholowe Duży Ben czy sieci drogerii Koliber oraz Kontigo.
Do największych graczy na rynku należą także GK Specjał, która zarządza sieciami Nasz Sklep, Livio i Rabat Detal zrzeszającymi 9,2 tys. sklepów, Żabka Polska – ponad 6,2 tys. sklepów, a także Makro Cash & Carry z siecią franczyzową Odido liczącą ponad 2,6 tys. sklepów oraz Grupa Chorten, która na zasadach partnerskich buduje sieci Chorten i Sasanka, do których dołączyło już prawie 2 tys. sklepów. Chorten to jedyna wśród liderów sieć, która nie jest zarządzana przez dystrybutora. Duża liczba detalistów zainteresowanych współpracą z nią pokazuje, że tego rodzaju alternatywa jest potrzebna na rynku.
W branży działa także szereg sieci franczyzowych o bardzo mocnej pozycji na rynkach lokalnych, np. należąca do Grupy Topaz sieć Eden (blisko 1000 sklepów głównie na Mazowszu, Podlasiu, Warmii i Mazurach) czy zarządzany przez PHUP Gniezno Sklep Polski (ponad 600 sklepów w zachodniej części, głównie Wielkopolsce i woj. kujawsko-pomorskim). Właściciele sklepów mogą wybierać także spośród ofert franczyzowych sieci międzynarodowych, takich jak Carrefour, Intermarché, Spar czy od niedawna także Auchan.
– Kierunkiem rozwoju dla wielu sieci spożywczych jest upodabnianie się do najbardziej popularnych obecnie formatów, tj. nowoczesnych supermarketów w przypadku większych placówek lub sklepów convenience w przypadku tych mniejszych – zauważa Marta Krawczyk.
W branży drogeryjnej największą siecią zrzeszającą niezależne sklepy jest Laboo (ok. 630 placówek) zarządzana przez spółkę, której udziałowcami są sami właściciele sklepów. Wśród czołowych graczy na tym rynku jest też sieć Jawa, która ma ok. 1000 współpracujących sklepów, jednak większość z nich to brandowane stoiska w ramach większych sklepów spożywczych. Wśród największych sieci zrzeszających niezależne drogerie należy wymienić także Blue Stop (ok. 330 sklepów), Drogerie Jasmin (ok. 300 sklepów), DP Drogerie Polskie (ok. 260 sklepów), Sekret Urody (ok. 130 sklepów) oraz Koliber (ok. 130 sklepów). Większość sieci w branży drogeryjnej, podobnie jak na rynku spożywczym, tworzona jest przez czołowych dystrybutorów FMCG. Ofertę franczyzową dla branży uzupełnia sieć Drogerie Natura, która ma już blisko 300 placówek w całej Polsce. W większości są to placówki własne, na zasadzie franczyzy działa ok. 30 sklepów.
Pozytywne perspektywy
Na 10 tys. gospodarstw domowych przypadają w Polsce 53 sklepy sąsiedzkie, sześć drogerii, trzy dyskonty, dwa supermarkety i jeden hipermarket. Mimo to polski rynek FMCG nadal pozostaje pod silną presją sieci międzynarodowych, w szczególności dyskontów. Wystarczy wspomnieć, że ubiegłoroczny obrót sieci Biedronka to ponad 55 mld zł, podczas gdy np. w sieci Lewiatan wyniósł on niespełna 14 mld zł, w sieciach franczyzowych Grupy Specjał (Nasz Sklep, Livio, Rabat Detal) – ponad 11 mld zł, zaś w Żabce – ponad 10 mld zł.
– Ostatnie miesiące pokazały jednak, że małe sklepy także są w stanie dynamicznie reagować na zmieniające się otoczenie rynkowe i sprostać potrzebom klientów. Pomimo że ich liczba z roku na rok maleje, perspektywy dla tego segmentu są pozytywne zarówno w krótszej, jak i długoterminowej perspektywie. Klienci cenią te placówki, chętnie robią w nich codzienne zakupy czy też zakupy uzupełniające. Ich działalność wydaje się więc niezagrożona. Sieci franczyzowe FMCG na stałe wpisały się w krajobraz polskiego handlu detalicznego – podsumowuje Joanna Cabaj-Bonicka, autorka raportu o franczyzie w branży FMCG.